piątek, 29 marca 2013

Epilog

Stał przed drzwiami jakby zobaczył ducha. Była piękna, włosy miała splecione w warkocza zwiniętego, lekko niechlujnie. Miała na sobie kremową sukienkę sięgającą do połowy ud z ukrytymi pod czekoladowym bolerkiem ramionami. 
-Pięknie wyglądasz-szepnął jej do ucha wchodząc do lokalu, który wynajął na dzisiejszy wieczór klub. Nie mając wątpliwości że wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę  Michał podjął ten krok. Objął ja i pocałował namiętnie. Ona oddała się temu pocałunkowi, bez względnego sprzeciwu. Widzący to Kamil, był z siebie dumy. Ponieważ gdyby nie one, w tej chwili nie byliby tu razem a Michał na pewno by jej nie całował. Olimpia odsunęła się lekko, ponieważ przytłaczały ją spojrzenia wszystkich gapiów.
-Nie teraz-powiedziała stanowczo i lekko się zaczerwieniła, spoglądając mu w oczy. Pociągnął ją za sobą i dosiadł się do stolika, przy którym siedzieli Kamil i jego partnerka. Według której Olimpia wygląda, jakby była wyciągnięta z jakiegoś szpitala. Zabawa dla Olimpii, ciągnęła się niemiłosiernie. Gdy już była odpowiednia pora na wyjście, dziewczyna szepnęła coś do ucha Michałowi i żegnając się oboje, wyszli wspólnie z lokalu. Ciężko było mu spoglądać przed siebie, kątem oka ciągle haczył jej osobę. Dotknął swojej prawej kieszeni marynarki i wiedział, że musi ją o to zapytać. Gdy doszli już pod swój blok weszli pod mieszkanie, Olimpia nie potrafiła znaleźć kluczy i wiedziała że to znów sprawka Kamila. Była zbyt zmęczona aby wyżyć się na kimkolwiek, więc gdy została wpuszczona do mieszkania Michała, opadła na kanapę i gapiła się niemo w okno. On usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
-Wiesz że to właśnie tak powinno wyglądać?-zapytał i spojrzał jej w oczy. Ona chcąc uniknąć tego spojrzenia, przez które wszystko może się zepsuć nadal wpatrywała się w okno. Michał nie lubił gdy ktoś go lekceważył. A najgorszą dla niego rzeczą było to, że ona go lekceważyła. To wszystko co teraz się działo było dla obojga złe. Jednak ona czuła się przy nim swobodnie.
-Mogę prosić cię o coś do picia?-zapytała cicho, ledwie słyszalnie.
-Jasne, na co masz ochotę?-zapytał i podszedł do barku-może wino?
-Może być.
Nalał dla siebie i dla niej. Upiła łyk i ściągnęła bolerko. Nie czuła się wygodnie w sukience. Wiedziała, że nim wróci Kamil ona zdąży zasnąć. Spojrzała na Michała, który szeroko się do niej uśmiechnął, ona nie mogła nie odwzajemnić uśmiechu. Michał zbliżył się do niej i pocałował ją delikatnie w policzek. Gdy poczuła jego usta zaczerwieniła się, mężczyzna widząc to uśmiechnął się triumfalnie. Jeździł ręką po jej szyi a ona wtuliła się w niego. Siedzieli tak w ciszy, którą zagłuszały tylko ich oddechy. W końcu on zdobył się na odwagę. Wstał, wyciągnął brązowe pudełko ze złotym logo APART. Uklęknął przed nią.
-Nie rób tego, proszę-szepnęła cicho a do jej oczu napłynęły łzy, szczęścia.
-Olimpio Blur, wyjdziesz za mnie?-zapytał i otworzył pudełeczko, w którym widniał piękny złoty pierścionek z białym diamentem w kształcie serca. Ona wpiła się w jego usta wytrącając z jego rąk pierścionek. Gdy odrywa się od niego widzi minę zaskoczonego Michała.
-Tak-powiedziała i znów zaczęła go zachłannie całować. On oderwał się od niej, zabierając pierścionek. Włożył go na jej palec i szepnął kocham cię, ona szepnęła cicho ja ciebie też kocham. Oni pasowali do siebie idealnie. Tak jak niejedna para by o tym marzyła.

Koniec. Nie miałam serca zakończyć tego inaczej a zakończyć to w końcu musiałam. Ten blog jest kolejnym sentymentem, z którym będę miała trudność się rozstać. Za niedługo możliwe że pojawi się coś nowego ale nie do końca jestem pewna.  

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 13: Wierny przypadek cholernej pomyłki


Nie można wierzyć w to że istnieje przypadek. Ponieważ przypadek to tak naprawdę synonim słowa przeznaczenie w życiu. Jeśli ktoś powie że spotkał kogoś przez przypadek to oznacza to tylko jedno to musi być przeznaczenie! Niektórzy nie mają szczęścia do nie przypadków i nie przeznaczenia. Po prostu wcina się pomiędzy życie a przeznaczenie los i pech. Wtedy wszystko wywraca się do góry nogami i powoduje tylko nadmierną kłopotliwość.
-Nie, nie, nie! Czemu? Dlaczego zawsze ja!-właśnie to w duchu wykrzykiwała brunetka gdy obróciła się rano na drugi bok a obok niej leżał, ten sam wstrętny i niesamowicie przystojny mężczyzna którego widziała bardzo często gdy wychodziła do pracy, gdy była w pracy, gdy wychodziła z pracy i gdy wchodziła do swojego mieszkania. Nie mogła uwierzyć że ma tak strasznego przyjaciela, który wszystko zaplanował tak aby została w punkcie wyjścia czyli dokładnie tam gdzie teraz się znajduje.
Cichutko wstała i zakładała swoje ubrania które były porozrzucane po całej sypialni. Nie czekając ani chwili dłużej, zgarnęła resztę swoich rzeczy i uciekła do swojego mieszkania nie zakładając, nawet swoich butów.
-Proszę, proszę. Widać randka się udała-zaśmiał się Kamil gdy usłyszał jak jego przyjaciółka trzaska mocno drzwiami.
-Kamil, jeszcze raz wtrącisz się do mojego życia prywatnego a co dopiero seksualnego to ci tego nie daruje! I co ja mam mu teraz powiedzieć? Jak ja mam mu spojrzeć w oczy! Człowieku, zabiję cię kiedyś!-wyrwała z jego rąk kubek gorącej kawy i zamknęła się w swoim pokoju.
-Jak było?-zapytał dławiąc się śmiechem, nie dostał przez długi czas odpowiedzi. Ona sama nie wiedziała co ma powiedzieć
-Nie pamiętam! To znaczy, co cię to w ogóle interesuje?- teraz oboje byli pewni że całe ich osiedle ich słyszało. Jedyną zagadką jak dla niej istniała w tej chwili było to czy on jej po prostu nie wykorzystał, bo przecież on był trzeźwy a ona upita jak nigdy.
-Nie idziesz do pracy?-usłyszała głos przyjaciela zza drzwi.
-Wzięłam wolne-warknęła i zakładając słuchawki odpłynęła aż do chwili gdy jej telefon w kieszeni za wibrował. Otworzyła SMS od nieznanego numeru:
Dlaczego tak uciekłaś? Nie ładnie.
 Chciałem zapytać czy na tą sobotnią imprezę pójdziesz ze mną?-Michał
-Kamil!-krzyknęła.
-Czego?-usłyszała wyraźną odpowiedz.
-W sobotę w pracy mam imprezę, idziesz ze mną?-wiedziała że się zgodzi, w końcu to jej najlepszy przyjaciel nie mógłby jej wystawić.
-Nie! Idę z taką jedną Anetą, koleżanką Michała- po tych słowach umarła. Wiedziała że on zrobił to specjalnie, w końcu dobijanie jej to jego dziedzina z którą powinien dostać Oskara. On wiedział że postępując tak, dosłownie igra z ogniem. Ale zbyt mu na niej zależało aby zrezygnować.
SMS:
Dobra. Ale wiem co zrobiłeś i nie ujdzie ci to płazem! -Olimpia

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 12: Narażając się na nieustanną śmierć

-Słucham?-powiedział, patrząc zdziwiony na roześmianą dziewczynę.
-Ostatnio mnie unikasz, prawie w ogóle się do mnie nie odzywasz. Nie chcesz mnie widzieć, problemem jest to że jesteś zazdrosny!-uśmiechnęła się i zaczęła szukać kluczy od mieszkania.
-Nie jestem zazdrosny. Nie mamy kiedy gadać i ja i ty pracujemy więc wiesz-odpowiedział po chwili zastanowienia, na jego twarzy widać było zakłopotanie.
-Kamil to tylko mój najlepszy przyjaciel, znam go od paru lat. On zawsze mnie wspierał, pomagał mi wyjść z kłopotów. Jak go zobaczyłam to byłam po prostu szczęśliwa, nie widziałam go od bardzo dawna. Nie wiąże z nim żadnej przyszłości, ponieważ wiemy oboje że to by nigdy nie wyszło a nie chcemy zepsuć naszej przyjaźni-Michałowi tak jakby ulżyło. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Olimpie  z lekko wymuszonym uśmiechem, ale jakaś część tego uśmiechu była szczera.
-I tak nie byłem zazdrosny, nie miałem czasu i tyle!-wysiedli z samochodu i w ciszy, zwykłej ciszy poszli do swoich mieszkań.
-No nareszcie! Pakuj się kotku, idziemy do kina!-krzyknął Kamil, gdy Olimpia przekroczyła próg mieszkania-wiesz ile na ciebie czekam? Idź się szykuj, zakupy zostaw na blacie w kuchni a ja zaraz wracam!
-Ale dopiero co wróciłam, jestem głodna-protestowała niestety chłopak wyrwał jej zakupy z rąk i postawił wszystko w kuchni.
-Zjesz w drodze! Pośpiesz się.
Olimpia skierowała się do łazienki gdzie tylko się odświeżyła, następnie skierowała się do swojego pokoju i po szybkim przeglądzie szafy, założyła czarne spodnie, zwykłą koszulkę i jej ulubiony żakiecik. Kamila wciąż nie było więc korzystając z okazji, postanowiła coś przegryść. Wyjęła z reklamówek wszystko i wybrała serek. Po kilku minutach do domu wrócił uśmiechnięty Kamil.
-No i ja się spóźniłam?-powiedziała z ironią.
-Tak, tak. Nie gadaj tylko chodź-zabrał kurtkę i pociągnął Olimpię za rękę.
Po piętnastu minutach byli pod McDonaldem.
-Na co masz ochotę?-zapytał.
-Obojętnie byle coś smacznego, wybierasz jak zawsze najlepsze lokale-znów ironia, przy nim często u niej spotykana.
-Dobra, to ja ci wybiorę!-wyszedł z samochodu i po chwili wrócił z trzema torbami wypełnionymi jedzeniem dla co najmniej pięciu osób.
-Ja tego nie zjem!-odparła gdy już zapiął pas. On podał jej tylko jedna z nich a dwie inne rzucił na tylne siedzenie.
-Ty masz tylko jedną, smacznego-powiedział i ruszyli do kina, nareszcie. Olimpia zjadła całą zawartość torby w mgnieniu oka, zrobiło się jej niedobrze. Nie lubiła jadać w McDonaldzie ale dziś nie miała wyboru.
Wysiedli z samochodu pod kinem i weszli do środka.
-Co do..-zaczęła dziewczyna.
-To ja was żegnam! Michał nie odstaw jej później niż około dziesiątej rano!-Kamil wsiadł do samochodu Olimpii i ruszył, nie spoglądając nawet na wyraz twarzy przyjaciółki.
-Też nie widziałem!-obronił się.
-Zabiję go!-powiedziała, ruszając w stronę sali na której odbywał się seans.
-Pomogę ci.
Podążył za nią i chwycił za rękę, ona wyrwała się z jego uścisku. Gdy poczuła jego dotyk lekko zadrżała. On widząc na jej rękach gęsia skórkę, uśmiechnął się do siebie i pogładził ją po dłoni.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 11: I tak delikatnie i subtelnie

Wstała i rozejrzała się wokół. Jego nie było, w myślach błagała aby to nie był sen. Usłyszała jak, któreś z drzwi się otwierają.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić-odparł a ona spojrzała za siebie. Stał tam, owinięty jedynie w ręcznik.
-Nic się nie stało, właściwie to mnie nie obudziłeś, sama się obudziłam. Wiesz, która godzina?-zapytała i rozejrzała się wokół.
-Za chwilę wybije ósma.
-Co? Ja teraz powinnam być w pracy, o nie spóźnię się!-zerwała się z kanapy i w panice wbiegła do swojego pokoju. Szybko się ubrała, umyła i zrobiła lekki makijaż, pożegnała się z Kamilem i czym prędzej wyszła, biegiem do swojego samochodu.
Po kilku minutach była pod halą. Wbiegła po schodach na korytarz, który prowadził do jej biura.
Siedziała już przed biurkiem czwartą godzinę, zajmując się ostatnim stosem formularzy, które miała wypełnić  każdy z osobna, każdy z innymi danymi siatkarzy. Minęła szósta godzina, nareszcie była wolna. Postanowiła przed powrotem zrobić zakupy, ponieważ znając Kamila lodówka już świeci pustkami. Wsiadła do swojego samochodu, odjechała spod hali i skierowała się do sklepu, który był na ich osiedlu. Po kilku minutach dojechała, wzięła tylko portfel i zamknęła samochód. Gdy weszła, przy ladzie zobaczyła Michała, nieco przygnębionego, nie odpowiadał nawet flirty kasjerki. Stanęła za nim.
-Hej, Michał-uśmiechnęła się, on odwrócił się i niechętnie kiwnął głową. Nie wiedziała o co mu chodzi, nie zamierzała się więc starać, zabrała koszyk i zaczęła robić zakupy. Gdy doszła do lady, z koszyka prawie się sypało, był cały pełny. Zapłaciła i włożyła wszystko do toreb, które dokupiła. Wyszła ze sklepu.
-Pomóc?-zapytał, znajomy jej głos.
-Jasne, ale jestem samochodem, mogę cię powieść-powiedziała i wskazała głową na samochód. On zabrał jej torby i wpakował na tylne siedzenie. Wsiedli oboje do samochodu, jechali ten kawałek w błogiej ciszy, który ją krępował. pierwszy raz, jej najlepszy przyjaciel czyli cisza, ją krępował. Spojrzała na niego kątem oka, tak aby nie zauważył. Po chwili on odezwał się.
-Jak ci się mieszka z Kamilem?-zapytał a jego imię wymówił z lekką odrazą.
-To cię boli!-zaśmiała się i skręciła w miejsce, które było wolne przed ich blokiem.

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 10: Przyjaźń przeszłości, niepewność teraźniejszości

Weszła do swojego mieszkania i poszła zrobić ich ulubioną herbatę miętową. Kamil siedział w salonie na kanapie, wpatrując się przez drzwi w każdy jej ruch. Przyszła z dwoma kubkami herbaty i ciasteczkami. 
-Co cię do mnie sprowadza?-zapytała z uśmiechem, pociągając łyk gorącej herbaty. 
-Wiesz, dokładnie tutaj, ty. Stęskniłem się, nie dawałaś znaku życia. Postanowiłem cię odwiedzić i sprawdzić co u ciebie. Wiele się zmieniło. Twój ojciec, chodzi na odwyk, Patryk zaręczył się z Alicja i maja już dziecko-uśmiechnął się sam do siebie i kontynuował-to on, nazywa się Aleksander, miły brzdąc. A tak, odszedłem od tematu, nie masz nic przeciwko że posiedzę u ciebie z tydzień? No może dwa, nie więcej, chce się tobą trochę zaopiekować po ostatnim incydencie z Kubą. Słyszałem od jego kumpla, który niedawno powiedział to chłopakom ze swojej pracy, a z racji iż koleguję się z jednym z nich tak się właśnie dowiedziałem. 
-Jasne! Cieszę się, że się wprowadzisz! A Kuba to już przeszłość, raczej już tutaj nie wróci-uśmiechnęła się i sięgnęła po ciasteczko, lecz on chwycił ją za rękę. 
-Nie, najpierw mów. Co to był za sąsiad?-znacząco poruszył brwiami, a ona uderzyła go lekko w ramię. 
-Sąsiad to sąsiad! Ty, mój drogi jesteś jak zwykle w błędzie.
-Daj spokój, widziałem jak na ciebie patrzy. Ale ty na niego trochę chłodno, ale jak to się mówi, kto się czubi ten się lubi, prawda?-zaczęła go obkładać poduszkami, jak za dawnych czasów. 
-Jest fajny, ale nachalny. Lubię go, ale czasami mam ochotę go zabić! Dziś mnie, bezczelny pocałował! Próbowałam go uwolnić,od stada napalonych fanek, a on nadstawił policzek, pomyślałam co mi szkodzi. Gdy już miałam go pocałować, odwrócił się i trafiłam na jego usta-przerwała ponieważ Kamil wybuchnął, nieopanowanym, głośnym śmiechem. 
-Sprytny jest, nie wpadłbym na to. A wpadam na różne głupie rzeczy-powiedział dusząc się ze śmiechu. 
-To było okropne-tupnęła nogą o podłogę. 
-A jak się czułaś, przez te kilka sekund, gdy dotknęłaś jego ust?-ucichła, zamurowało ją. Nie wiedziała co powiedzieć, właściwie czuła się wtedy inaczej, niż gdy była z Kubą.
-Ja z nim pracuje! To tylko sąsiad lub ewentualnie kolega z pracy. Z tego nic nie będzie i koniec tematu!-burknęła głośnym tonem.
-Czyli jednak coś poczułaś..-przybliżył się do niej i objął ją-oj mała. Z ciebie to dalej dziecko..
-A z ciebie dalej taki idiota..

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 9: Z nienawiści stała się radość nie zadość

Czekała na niego pod swoim samochodem, które wcześniej przywiózł. Ile można czekać na mężczyznę, chyba obalił stereotyp czekania dłużej na kobiety. Co za filozofia wyjść z basenu, opłukać się, przebrać, wysuszyć włosy, ubrać resztę i wyjść?
Wyszedł, wokół niego było mnóstwo małolat, które rzucały się do niego po autograf. Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, zlitowała się. Niech zna jej łaskę, następnym razem on musi zrobić coś dla niej. Powędrowała w jego stronę, przebiła się przez tłum napalonych nastolatek.
-Kochanie, chodźmy. Wiesz że musimy zdążyć przed przyjazdem gości-powiedziała i chwyciła go za rękę. Dziewczyny, wszystkie, spojrzały na nią spod byka i chciały ją zabić. On nadstawił policzek, aby reszta zbiorowiska już od niego odeszła. Zbliżyła się do niego, jej usta były zaledwie kilka milimetrów od jego policzka. Wtedy on odwrócił się, zamiast jej usta na jego policzku, jej usta były na jego ustach. Miała ochotę go zabić. Oderwała się jak najszybciej, chytrze to rozegrał. Zdenerwowana wsiadła do samochodu i starała się jak najlżej zamknąć drzwi, ale niezbyt jej się to udało. Czekała na niego, ponieważ wiedziała, że nie może go tutaj zostawić. To byłoby nieuprzejme a ona była uprzejma. Jednakże kiedyś, ona będzie miała już dość i nie zlituje się nad nim, nawet gdyby miał umierać w najokrutniejszych mękach. Wsiadł do samochodu, uśmiechał się jak jeszcze nigdy.
-I z czego się tak cieszysz?-warknęła zapalając samochód, miała ochotę go wyrzucić, zabić, znowu.
-Wiesz z moich zazdrosnych fanek, w końcu chyba żadna niczego nie przeoczyła-powiedział i włożył swoje okulary. Włączyła radio, tak aby nie słyszała jego serca, jego oddechu, żeby nie słyszała żadnego ruchu, który on śmiał wykonywać.
Dojechali pod ich blok. Zamknęła samochód i weszła do bloku przez drzwi, które otworzył jej sąsiad, jak na gentelmena przystało.
-Nie miałem okazji podziękować za podwózkę, no i sama wiesz co.
-Tak ja nie miałam ochoty podziękować za sam wiesz co-doszła pod swoje drzwi i stanęła jak wryta-Kamil!
Krzyknęła jak poparzona i wskoczyła na blondyna, który stał pod jej mieszkaniem.
-Hej, mała-powiedział tuląc ją i obracając jak małe dziecko.
-Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś?-powiedziała na jednym wdechu, niesamowicie podniecona-zresztą nieważne, tęskniłam! Nawet nie wiesz jak bardzo!
-Ja też tęskniłem, mała-odparł biorąc głęboki wdech po czym dodał-Cześć, jestem Kamil.
-Cześć, Michał. Sąsiad-skinął na mieszkanie który leży na przeciw. Olimpia spojrzała na Michała chłodno, otwarła swoje mieszkanie i zaprosiła Kamila.
-Zaczekaj sekundę, weź swoje rzeczy i wejdź-kiwnęła na jego torbę, dosyć obszerną, Kamil posłuchał jej i wszedł do mieszkania, gdy zniknął Olimpia dokończyła-mógłbyś mi oddać klucze na czas nieokreślony? Wiesz, Kamil trochę u mnie zostanie.
-Jasne-powiedział lekko przybity, wyjmując klucze z kieszeni kurtki i podając je-cześć.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 8: Świat ponad bezbłędny


Dla niej papieros był, czymś co pomagało jej się odstresować. Tak, to brzmi banalnie. Jednak gdy paliła, nie myślała o problemach, pracy, przeszłości. Po prostu skupiała się na nim i analizowała jego reakcję bo każdym zaciągnięciu. Kiedyś przysięgała sobie, że nigdy nie będzie siebie niszczyć. Niestety, los jej kiedyś nie sprzyjał, problemy przyciągała jak magnes. Nie było innego wyjścia dla niej, tylko papieros i alkohol. Pogrążała się w to ale w końcu, ktoś jej pomógł. I dzięki tej osobie, ona teraz może normalnie żyć, chociaż czasami musi zrobić to co kiedyś.
-Zakaz palenia!-dobiegł ją, barwny głos mężczyzny. Który, był najgorszym koszmarem jaki mogła sobie wyobrazić.
-Naprawdę? Jak daleko mam uciec, żeby cię nie spotkać!-wstała i odwróciła się, nie stał tam sam, był z kolegą. Nawet, całkiem przystojnym kolegą- Dobry wieczór.
-Cześć-zagadnął uśmiechnięty Łasko- pani menager, z nim mieszka tak?
-Nie, jesteśmy tylko sąsiadami-odezwał się za nią Michał.
-Chyba, chciałeś powiedzieć AŻ,sąsiadami-dogryzła-powiedz mi dlaczego jesteś akurat na tym basenie, akurat o tej porze?-warknęła na niego i dopalając papierosa, wyrzuciła go.
-A no wiesz, znalazłem karteczkę. A tak po za tym to trzymaj-odparł, po czym szybko rzucił jej kluczyki-gdy wyjeżdżałem po Michała przyjechał facet z twoim samochodem. Więc on stoi o tam-wskazał na prawo gdzie stał jej najukochańszy wóz.
-Dziękuję, wybaczcie ale mam teraz zamiar trochę popływać-wyminęła ich i zniknęła za drzwiami basenu.
-Stary, nie licz na to-Łasko spojrzał na Michała, który był nadzwyczaj uśmiechnięty.
-Ale na co? To tylko moja sąsiadka, zresztą wiesz. Dopiero wchodzimy na ten basen a ona wcale nie jest taka twarda jaką gra. Uwierz-obaj wyciągnęli swoje torby treningowe z samochodu Łasko i weszli na basen-Po za tym, ty jechałeś samochodem, twoim. Olimpia nie będzie miała nic przeciwko jeżeli, się z nią zabiorę, przecież mieszkamy obok siebie.
-Mówię ci, ty będziesz miał z nią spore kłopoty, i tak ci się to nie uda!-zaśmiali się głośno i poszli do szatni.
Pływała, czuła się nieziemsko orzeźwiona. Dawno nie pływała, a kiedyś tak bardzo to lubiła a wręcz kochała. Jej spokój, zakłócił skok na bobę. Ta sama osoba, która czasami sprawiała, że się może się uśmiechnąć, teraz sprawiała jej ponury nastrój do końca dnia. Ona lubiła błogi spokój, który czasami był zakłócony, jej ulubionym kawałkiem piosenki. On uwielbiał hałas, który sam sprawiał aby tylko się z nią móc drażnić. Oni zagłębieni w świecie zbyt enigmatycznym, aby mogli bardziej odważnie przyciągnąć siebie, zamyśleni na sposób jaki si do siebie zbliżą, lecz pomijają właściwe i banalne detale.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 7: Niechętna taktycznie, nielegalna praktycznie

-Witaj, Olimpio. Moi drodzy, oto nasz nowy team menager, jak wiecie pan Marek odszedł na emeryturę a Olimpia ma świetne doświadczenie. Mam nadzieję że wszyscy się polubicie-powiedział siwowłosy mężczyzna, po czym dodał-Chcesz powiedzieć kilka słów, moja droga?
-Oczywiście-uśmiechnęła się i wystąpiła do przodu-mam nadzieję że będzie nam się dobrze pracowało i nic nie przysporzy nam żadnych problemów-tu zerknęła na Michała, a ten tylko cicho się zaśmiał, kontynuowała-nie będę z wami spędzać wiele czasu ponieważ głownie, moje miejsce jest za biurkiem wypełnionym milionami kartek. Ale dla każdego znajdę trochę czasu na sprawy zawodowe. Dziękuję, miłego dnia.
Wszyscy wpatrywali się w nią jak zaślepieni, pan trener podziękował i wtedy odeszła. Znów szła tym samym długim korytarzem, aż dotarła do swojego biura. Usiadła za biurkiem i włączyła przeglądarkę. Wystukała na klawiaturze kino jastrzębie i kliknęła w pierwszą stronę. Przejrzała seanse jakie lecą w najbliższym kinie, ale nic ją nie zaciekawiło. Postanowiła sprawdzić gdzie jest najbliższy basen. Znalazła  po czym zapisała adres na kartce. Później jednak postanowiła zapisać go na telefonie, ponieważ wiedziała że kartkę zgubie jeszcze przed wyjściem z pracy. Zapakowała wszystko do swojej torebki, ubrała się i wyszła. Po drodze do domu wstąpiła do miejscowego sklepu, kupiła trochę jedzenia i parę napojów, ponieważ wiedziała, że jej lodówka świeci pustkami. Weszła do swojego bloku i gdy wchodziła po schodach napotkała właśnie, wracającego z treningu Michała, niestety.
-Dzień dobry, pani menager!-powiedział z szerokim uśmiechem, już teraz miała ochotę aby go zabić. Nie słuchając jego dalszego monologu, rzuciła krótkie i chłodne cześć, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi do swojego mieszkania. Szybko wypakowała zakupy i poszła zbierać się na basen.
Po trzydziestu minutach była już gotowa. Wezwała taksówkę i wyszła.
-No spójrz, a własnie się do ciebie wybierałem!-odparł z szarmanckim uśmiechem.
-Miło. Ale ja właśnie się wybieram, gdzieś indziej. Wybacz, taksówka już jest. Jak wrócę to pogadamy-powiedziała pośpiesznie.
-Hej! Chyba coś..-nie dokończył, już wychodziła. Spojrzał na kartkę, było na niej napisane adres na pobliski basen. Wybrał numer do Łasko-Cześć, słuchaj nie chciałoby ci się  popływać?
-Hmm, w sumie dobra. Jedziesz?
-Będę za piętnaście minut, do zobaczenia-pożegnał się i rozłączył. Szybko spakował wszystkie rzeczy do swojej torby treningowej i zszedł do swojego samochodu.
Była już na parkingu przy basenie. Zobaczyła wolną ławkę i postanowiła usiąść. Wyjęła z torebki zakupioną godzinę temu paczkę papierosów, wyjęła jednego i zapaliła.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 6: Zimnokrwista morderczyni

Świeża kawa, ciepłe słońce, lekki wiatr. Najpiękniejszy dzień tej wiosny, a ona musi iść do pracy za pół godziny. Była już gotowa, teraz tylko musiała dopić kawę i wyjść na halę, do której dojdzie w pięć minut. Wszystkie potrzebne rzeczy spakowane, stos papierów który leżał na jej biurku uzupełniony i ułożony. Piętnaście minut temu usłyszała, jak drzwi z naprzeciwka się zatrzaskują, to w stu procentach była pewna iż Michał wybiera się do swojej pracy.
Dopiła ostatni łyk kawy i włożyła kubek do zmywarki. Zabrała teczkę oraz torebkę, wyszła. Gdy dochodziła, spostrzegła grupkę gigantów. Wszyscy spojrzeli na nią gdy miała już wchodzić do hali. Olimpia nie zwróciła na nich uwagi, weszła do hali i powitał ją jeden z ochroniarzy. Skierowała się do swojego gabinetu, pod nim zastała Michała.
-Dzień dobry, pani dyrektor-uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry, panie?-oczekiwała na coś co powinno się ni zdarzyć.
-Panie Kubiak-puścił jej oczko. Szczęka jej opadał.
-Ten Kubiak?-zapytała a on wybuchł śmiechem, Olimpia spoważniała i otworzyła drzwi swojego biura-wejdź.
On bez wahania, pewnym krokiem wszedł.
-Ten jedyny Kubiak-poruszył kusząco brwiami. Zamknęła drzwi z wielkim hukiem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?-zapytała. Ale przypomniała sobie że ciągle miała uczucie jakby skądś go znała.
-Bo nie pytałaś. Po co miałem więc mówić?-odpowiedz i pytanie, ona tego nienawidziła.
-Zejdź już na halę za chwile muszę iść się wam przedstawić-otworzyła drzwi, ona chciał coś jeszcze powiedzieć, niestety go wyprzedziła- Do widzenia, panie Kubiaku.
-Tak, do zobaczenia-mruknął i odchodząc burczał coś do siebie.
Olimpia usiadła w swój fotel i zakręciła się kilka razy.
-I co? Znowu, znowu zaczynam popełniać miliony błędów. Nie te same ale podobne, które będą mnie bolały mocniej, jeśli będę chciała o nich zapomnieć-powiedziała do siebie po czym wstała aby skierować si ę na zebranie, by poznać całą ekipę. Szła korytarzem, każdy kto ją omijał odwracał się i lustrował jeszcze raz i dokładniej. Jeden mężczyzna ubrany w garnitur uderzył nawet w ścianę. Doszła do drzwi wejściowych na halę, otworzyła ja z hukiem i powolnym krokiem szła w stronę prezesa. Usłyszała głośny pogwizd, który wydobył się z Kubiaka. Miała ochotę go zabić. Zabić to mało, chciała go porozrywać żywcem.

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 5: Tak samo a jednak inaczej

-Nie oczekujesz chyba, ode mnie promiennego szczęścia?-zapytała wpatrując się w każdy ruch Michała.
-Oczywiście że nie. Sądziłem tylko, że spędzimy razem ten dzień i poprawię ci chociaż trochę humor, ale jeżeli nie chcesz mojego towarzystwa, to musisz sobie poradzić z tym sama-powiedział uśmiechając się a Olimpia zabrała kubek z kawą, który podawał jej Michał.
-Niestety-westchnęła i upiła łyk gorącej kawy. Michał poszedł w jej ślady, niestety ze złym skutkiem.
-Auuu!-syknął. Olimpia zachichotała.
-Zaraz przyniosę ci zimnej wody-zerwała się z kanapy i zniknęła za drzwiami, po chwili pojawiła się ze szklaną wypełnioną zimną aczkolwiek nie lodowatą wodą. Michał wypił wszystko na jednym wdechu i odetchnął głęboko z ulgą.
-Dziękuję- delektował się chłodem, w swojej buzi.
-Michale, jak ty tutaj wszedłeś? Nie zadałam ci tego pytania, bo nie pamiętałam-powiedziała po długiej ciszy, która zapadła.
-Miałem klucze zapasowe, wisiały na twojej garderobie. Więc z racji tego co ostatnio się wydarzyło postanowiłem je sobie pożyczyć. Mam nadzieję że się nie gniewasz-odpowiedział w zakłopotaniu z lekkim uśmiechem.
-Nie, nie gniewam się. Z racji na ostatnie wydarzenia, nic się nie stało-upiła kolejny łyk kawy i ugryzła ciasteczko, które leżało na talerzyku. Wyłożyła je wczoraj rano, nawet nie wiadomo dlaczego. Po długiej ciszy, znowu Michał zaczął się jąkać.
-Olimpia, posłuchaj. W sobotę w mojej pracy jest impreza, na której muszę być. I pomyślałem, że może chciałabyś pójść tam ze mną-każde słowo wypowiadał powoli, po jednym wdechu. Tak jakby miał jakieś problemy z wymową. Olimpia chciała wybuchnąć śmiechem, z powodu jego niepewności ale nie chciała aby się zapeszył, jak kot. Dokładnie jak kot. Michał był jak kot, niby tajemniczy ale wszystkiego można było się domyślić, chociaż chwilami nie wiadomo co mógł wymyślić. A przede wszystkim zawsze i to dosłownie zawsze spadał on na cztery łapy. Z każdej złej sytuacji się wykręcił.
On wyszedł z jej mieszkania i zatrzasnął drzwi do swojego mieszkania, po czym oparł się o nie i odpłynął w myślach do jej pięknych oczu. Ona zamknęła drzwi, opierając się o nie i zjeżdżając na podłogę, miała przed sobą obraz jego pięknego uśmiechu. Oni nie potrafili bez siebie żyć teoretycznie. Ale praktycznie nie chcieli tego udowodnić.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 4: Niebanalna ale odcięta

Siedziała na swoim łóżku, wtulona w puszystą miętową poduszkę. Obok niej siedział Michał i głaskał delikatnie po ramieniu aby ją wesprzeć. był zagubiony, nie wiedział kto to był o co chodziło mówiąc ostatnie słowa. Myślał tylko nad przeszłością Olimpii, której był tak ciekawy. Dziewczyna rzuciła poduszkę przy czym strąciła nową lampę, która stała na stoliku nocnym.
-Olimpia-zaczął Michał.
-Nie! Nie pocieszaj mnie, to żenujące. To był mój były chłopak, zostawiłam go bo mnie zdradził. Miałam go dość, on mnie nie zrozumiał ma na moim punkcie jakąś obsesję  Przeprowadziłam się między innymi dlatego że chciałam od niego uciec, nie licz na więcej opowieści-odparła z naciskiem na ostatnie zdanie.
-Skąd wiedział że tu jesteś?-zapytał a ona chwile odczekała i głęboko westchnęła.
-Nie wiem, najwyraźniej ma tu jakichś znajomych, niestety. Muszę się znowu przeprowadzić, znowu uciec. Chociaż zaczęłam od nowa!-prychnęła i po jej policzkach znów zaczęły spływać łzy-mam dość, taka jestem według wszystkich niebanalna! A ja jestem po prostu odcięta i zamknięta, od wszystkich bo nie chce żeby mnie spotkało to co kiedyś.
Michał przysunął się do niej i objął ją a ona wtuliła się w niego i wybuchła znów głośnym płaczem. Siedzieli tak wtuleni w siebie, Olimpia zasnęła. Michał położył ją na łóżku i przykrył kocem. Sam poszedł ale zabrał z garderoby drugi klucz. Wrócił do swojego mieszkania, usiadł na kanapie. Słyszał jak dzwonie do niego telefon ale zignorował to. Ignorował wszystko, myślał tylko nad tym jak ją odczytać, przekonać, zdobyć. Nic nie wpadło mu do głowy. Wpatrywał się w ciemność.
***
Obudziły ją promienie słońca, które przebijały się przez jej odsłonięte okna. Rozejrzała się, Michała nigdzie nie było. Poczuła się jakoś dziwnie, tęsknota. Właśnie to teraz czuła, musiała przestać się bać. Musiała coś zrobić, krok w przód ale nie ten który powinna. Chciała zrobić coś ze swoim uczuciem do niego, chciała przestać cokolwiek do niego czuć. Wstała i poczuła zapach kawy, założyła czarny szlafrok i wyszła, na kanapie zobaczyła Michała a na stoliku leżał dwa kubki kawy. 
-Dzień Dobry-powiedział z uśmiechem i wstał.
-Co tutaj robisz?-zapytała z lekką odrazą i ze zdziwieniem. Naprawdę w głębi czuła szczęście, jej serce przy nim szalało.
-Miłe powitanie..-rzekł ze smętną miną.
-Przepraszam, dzień doby. 

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 3: Powrót

Siedziała w domu, rozmyślała o wszystkim o czym nie powinna. Głównie o jego pięknym uśmiechu i niebieskich oczach w które wtapiała się jak ocean. Był piękny, musiała to przyznać choć nie chciała. Wmawiała sobie że to tylko sąsiad. Nic więcej. Ale coś nie dawało jej spokoju. Ciągle miała nieomylne wrażenie, że skądś go zna. Ale skąd? Nie mogła sobie przypomnieć.
Z głębokiego zamyślenia, wyrwało ją pukanie do drzwi zdziwiła się. Nie wiedziała kto to może być  nikt nie wie gdzie ona mieszka. Poszła otworzyć i zobaczyła kogoś kogo tak pragnęła już nigdy nie zobaczyć.
-Co ty tu robisz?-zapytała przez zaciśnięte zęby.
-Odwiedzam cię kochanie! Powinnaś się cieszyć, może coś w stylu: "Kubuś kochanie!"-odparł i chciał ją pocałować ale ona się cofnęła-daj spokój wiem, że tego chcesz.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?-warknęła. On nic nie odpowiedział tylko się przybliżył i cisnął ją o ścianę.-skąd masz mój adres!
-Myślałaś że cię nie znajdę? Wiesz że mam wielu kolegów a Jastrzębie to nie małe miasto tutaj też ktoś się znajdzie, no kotku wracaj ze mną-przywarł do jej ust ona zdegustowana próbowała go odepchnąć ale nic to nie dało.
-Zostaw mnie! Puszczaj!-krzyknęła a on zacisnął ręce na jej biodrach jeszcze mocniej. Usłyszała jak otwierają się drzwi.
-Co się tuta..-Michał nie dokończył tylko rzucił się na Kubę, odrywając go od niej i uderzył z całej siły pięścią w twarz.
-Michał proszę! Przestań!-psnęła i chwyciła go za rękę gdy wymierzał już trzeci cios-Kuba, wynoś się nie chcę cię tu więcej widzieć!
-Ale kochanie!-powiedział ironicznie się śmiejąc.
-Słyszysz co mówiła? Spadaj!-odparł a Olimpia zobaczyła że jego pięść zaciska się i zaczyna niebezpiecznie drżeć. Kuba wstał.
-To jeszcze nie koniec. Wszędzie cie znajdę, kochanie-dodał po czym odszedł.
-Olimpia..-Michał rozejrzał się ale zobaczył tylko jak wbiega do swojego mieszkania. Pobiegł za nią.

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 2: Niespodzianka

Obudziła się ze słuchawkami w uszach, słysząc ciągle muzykę. Stary nawyk ale nie potrafiła bez niego zasnąć, to jak rytuał. Poszła się odświeżyć aby pójść na małe zakupy. Parę nowych rzeczy do mieszkania by się przydało. Tym bardziej że nie zabrała ze sobą prawie nic. Tak jak już zaczynać od początku, to idzie się na całość. Była dziesiąta. Wyszła z łazienki i poszła się ubrać i umalować. Po dwudziestu minutach zabrała tylko torebkę i wyszła. Wyjechała samochodem spod swojego bloku i pojechała do najbliższego centrum. Po drodze słuchała jej ulubionych piosenek Happysad. Na parkingu wcale nie było tak wielu ludzi. Co wydawało się dziwne zwłaszcza że był weekend. Zabrała torebkę i weszła do sklepu. Skierowała się do sklepu z akcesoriami domowymi. W oko wpadł jej piękny obraz z wieżą Eiffla. Od razu wpakowała go do swojego wózka. Kupiła także lampę, wazon i cztery inne obrazy. Wszystko co kupiła było czarno-białe, czarne lub białe. Lampa była biała ale na niej widniały czarne motylki które na niej latały.
Wyszła ze sklepu i podjechała wózkiem do samochodu. Zapakowała wszystkie rzeczy i odwiozła wózek. Wsiadła do samochodu, przekręciła kluczyk.. i nic, jeszcze raz i znowu nic.
-Cholerne auto!-krzyknęła po czym wysiadając z samochodu kopnęła w oponę.
-Może cie podwieźć?-usłyszała za sobą znany już głos. Odwróciła się i zobaczyła Michała.
-Dzięki, jakoś sobie poradzę.
-Daj spokój! Mieszkamy obok siebie, zadzwonię po mechanika i za chwile tu będzie żeby zabrać twoje auto a tymczasem wrócisz ze mną-uśmiechnął się wysiadając z swojego samochodu jak dżentelmen otworzył jej drzwi.
-Mam zakupy-odpowiedziała obojętnie.
-Nie ma problemu, zapakuję do swojego samochodu.
Po kilku minutach wszytko było spakowane i czekali jedynie na mechanika.
-Więc, skąd się przeprowadziłaś..?-zapytał kończąc niemą ciszę.
-Z Gdańska, mam na imię Olimpia-uśmiechnęła się-A ty Michał prawda?
-Tak, skąd wiesz?-zapytał z sztucznym zdziwieniem.
-Kolega tak cię wczoraj nazwał, więc śmiem twierdzić ze nie nazywasz się inaczej, to by było dziwne.
-Tak, wybacz. Sporo rzeczy kupiłaś-zauważył.
-Nie przywiozłam ze sobą zbyt wiele, nie chciałam. O to chyba mechanik!-odparła z uczuciem ulgi.
-Rzeczywiście-odparł po czym podszedł do mężczyzny który wysiadał właśnie z samochodu z lawetą. Porozmawiali, Michał wręczył mu kluczyki i chyba pieniądze, Olimpia nie zdołała tego zobaczyć.
Michał wrócił i jak dżentelmen otworzył Olimpii drzwi samochodu. Nic nie mówili, mężczyznę
najwyraźniej bardzo to skrępowało ponieważ włączył muzykę, a dokładniej tą samą piosenkę, którą Olimpia słuchała jadąc do centrum. Śpiewała sobie ją po cichy a Michał zauważając to zaczął wyć jak pies.
-Wpuść mnie! Na całe miasto, z całych sił! Wołam wpuść mnie, wpuść mnie bo skonam!!-Olimpia była przerażona jego piskliwym głosem.
-Wiesz, chyba lepiej jak będziemy tylko słuchać-odparła a Michał się zaśmiał. Przez resztę drogi dziewczyna pochłaniała Michała wzrokiem, a gdy on także na nią spojrzał od czasu do czasu, odwracała się i rumieniła tak słodko jak Michałowi się to podobało. Lubił kiedy ona czuła się zakłopotana. A ona lubiła kiedy on czuł się władczy.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 1: Spokój i cisza

Wyszła spod prysznica. Muzyka grała głośniej, wiedziała że przy takim hałasie nie zaśnie. Założyła więc zwykłą koszulkę i spodenki, po czym wyszła aby poprosić sąsiada o cisze. Na korytarzu od muzyki mogła rozboleć głowa. Zapukała w drzwi i zadzwoniła w dzwonek ale nikt nie otworzył, za głośno.
Uderzyła pięścią trzy razy w drzwi i nareszcie. Ktoś w końcu otworzył. No nie ktoś, był to mężczyzna całkiem przystojny i miał piękne niebieskie oczy. Takie do których ona miała słabość. Był niesamowicie wysoki. Dziewczyna ocuciła się.
-Przepraszam możecie ociupinkę ściszyć? Nie mogę się skupić przy takim hałasie-odparła po czym założyła rękę na rękę.
-Ouu, Michał! Kogo ty tu spraszasz? Przepraszam mała ale wiesz chciałem się zapytać.. Bolało jak spadłaś z nieba?-powiedział mężczyzna który pojawił się przed, prawdopodobnie właścicielem mieszkania.
-Kiepski podryw-odparła i już miała odchodzić kiedy usłyszała głos.
-Może wejdziesz?-zapytał Michał.
-Dziękuję, proszę tylko abyście odrobinę ściszyli. Miłej zabawy-uśmiechnęła się i odeszła. Usłyszała parę zbędnych komentarzy co do jej seksownej sylwetki i uśmiechnęła się sama do siebie, z racji iż ma taką boską władzę nad facetami takiego innego pokroju.
***
-Stary, kto to był? Niezła laska-powiedział Zbyszek.
-Chyba moja nowa sąsiadka. Tak mi się wydaje, ale niezła jest.
-Jak wygląda?-usłyszał głos Krzysia.
-Brązowe włosy z blond pasemka, ciemna karnacja, szczupła-wyrecytował Michał jakby wpatrywał się w nią aby zapamiętać każdy szczegół.
-I ma niezłe cycki!-odpowiedział Zbyszek. Chłopaki wybuchnęli śmiechem a Michał pozostał jakiś nieobecny.

Prolog

Weszła do domu zatrzaskując drzwi.
-Cholerne Jastrzębie, pierwszy dzień w pracy, a już dostałam masę papierkowej roboty. Zachciało mi się zaczynać od początku- żachnęła się i poszła do kuchni aby zrobić sobie kawy.
Usiadła czekając aż kubek który stał pod ekspresem wypełni się czarną esencją jej życia. Zaświeciła się czerwona lampka, Olimpia wstała i wyłączając ekspres zabrała kawę, na talerzyk nałożyła sobie jedną porcję ciasta truskawkowego i poszła do salonu.
-Cóż, przynajmniej jutro weekend. Mam wolne-powiedziała i uśmiechnęła się do siebie, upijając łyk kawy. Włączyła telewizor, westchnęła i zmieniała kanały najszybciej jak się dało. Znów się nudziła. Niby nowe życie ale ciągle to samo- pomyślała.
I znowu usłyszała dudnienie bębnów u swojego sąsiada.
-Ale sobie wybrałam mieszkanie!-prychnęła i poszła wziąść prysznic. Otulona w gorące strumienie które padały na jej ciało, myślała nad sensem swojego postanowienia. Miała dwadzieścia trzy lata i ciągle nie widziała sensu w swoim życiu, wręcz nie potrafiła go odnaleźć.