-Nie oczekujesz chyba, ode mnie promiennego szczęścia?-zapytała wpatrując się w każdy ruch Michała.
-Oczywiście że nie. Sądziłem tylko, że spędzimy razem ten dzień i poprawię ci chociaż trochę humor, ale jeżeli nie chcesz mojego towarzystwa, to musisz sobie poradzić z tym sama-powiedział uśmiechając się a Olimpia zabrała kubek z kawą, który podawał jej Michał.
-Niestety-westchnęła i upiła łyk gorącej kawy. Michał poszedł w jej ślady, niestety ze złym skutkiem.
-Auuu!-syknął. Olimpia zachichotała.
-Zaraz przyniosę ci zimnej wody-zerwała się z kanapy i zniknęła za drzwiami, po chwili pojawiła się ze szklaną wypełnioną zimną aczkolwiek nie lodowatą wodą. Michał wypił wszystko na jednym wdechu i odetchnął głęboko z ulgą.
-Dziękuję- delektował się chłodem, w swojej buzi.
-Michale, jak ty tutaj wszedłeś? Nie zadałam ci tego pytania, bo nie pamiętałam-powiedziała po długiej ciszy, która zapadła.
-Miałem klucze zapasowe, wisiały na twojej garderobie. Więc z racji tego co ostatnio się wydarzyło postanowiłem je sobie pożyczyć. Mam nadzieję że się nie gniewasz-odpowiedział w zakłopotaniu z lekkim uśmiechem.
-Nie, nie gniewam się. Z racji na ostatnie wydarzenia, nic się nie stało-upiła kolejny łyk kawy i ugryzła ciasteczko, które leżało na talerzyku. Wyłożyła je wczoraj rano, nawet nie wiadomo dlaczego. Po długiej ciszy, znowu Michał zaczął się jąkać.
-Olimpia, posłuchaj. W sobotę w mojej pracy jest impreza, na której muszę być. I pomyślałem, że może chciałabyś pójść tam ze mną-każde słowo wypowiadał powoli, po jednym wdechu. Tak jakby miał jakieś problemy z wymową. Olimpia chciała wybuchnąć śmiechem, z powodu jego niepewności ale nie chciała aby się zapeszył, jak kot. Dokładnie jak kot. Michał był jak kot, niby tajemniczy ale wszystkiego można było się domyślić, chociaż chwilami nie wiadomo co mógł wymyślić. A przede wszystkim zawsze i to dosłownie zawsze spadał on na cztery łapy. Z każdej złej sytuacji się wykręcił.
On wyszedł z jej mieszkania i zatrzasnął drzwi do swojego mieszkania, po czym oparł się o nie i odpłynął w myślach do jej pięknych oczu. Ona zamknęła drzwi, opierając się o nie i zjeżdżając na podłogę, miała przed sobą obraz jego pięknego uśmiechu. Oni nie potrafili bez siebie żyć teoretycznie. Ale praktycznie nie chcieli tego udowodnić.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz