-Słucham?-powiedział, patrząc zdziwiony na roześmianą dziewczynę.
-Ostatnio mnie unikasz, prawie w ogóle się do mnie nie odzywasz. Nie chcesz mnie widzieć, problemem jest to że jesteś zazdrosny!-uśmiechnęła się i zaczęła szukać kluczy od mieszkania.
-Nie jestem zazdrosny. Nie mamy kiedy gadać i ja i ty pracujemy więc wiesz-odpowiedział po chwili zastanowienia, na jego twarzy widać było zakłopotanie.
-Kamil to tylko mój najlepszy przyjaciel, znam go od paru lat. On zawsze mnie wspierał, pomagał mi wyjść z kłopotów. Jak go zobaczyłam to byłam po prostu szczęśliwa, nie widziałam go od bardzo dawna. Nie wiąże z nim żadnej przyszłości, ponieważ wiemy oboje że to by nigdy nie wyszło a nie chcemy zepsuć naszej przyjaźni-Michałowi tak jakby ulżyło. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Olimpie z lekko wymuszonym uśmiechem, ale jakaś część tego uśmiechu była szczera.
-I tak nie byłem zazdrosny, nie miałem czasu i tyle!-wysiedli z samochodu i w ciszy, zwykłej ciszy poszli do swoich mieszkań.
-No nareszcie! Pakuj się kotku, idziemy do kina!-krzyknął Kamil, gdy Olimpia przekroczyła próg mieszkania-wiesz ile na ciebie czekam? Idź się szykuj, zakupy zostaw na blacie w kuchni a ja zaraz wracam!
-Ale dopiero co wróciłam, jestem głodna-protestowała niestety chłopak wyrwał jej zakupy z rąk i postawił wszystko w kuchni.
-Zjesz w drodze! Pośpiesz się.
Olimpia skierowała się do łazienki gdzie tylko się odświeżyła, następnie skierowała się do swojego pokoju i po szybkim przeglądzie szafy, założyła czarne spodnie, zwykłą koszulkę i jej ulubiony żakiecik. Kamila wciąż nie było więc korzystając z okazji, postanowiła coś przegryść. Wyjęła z reklamówek wszystko i wybrała serek. Po kilku minutach do domu wrócił uśmiechnięty Kamil.
-No i ja się spóźniłam?-powiedziała z ironią.
-Tak, tak. Nie gadaj tylko chodź-zabrał kurtkę i pociągnął Olimpię za rękę.
Po piętnastu minutach byli pod McDonaldem.
-Na co masz ochotę?-zapytał.
-Obojętnie byle coś smacznego, wybierasz jak zawsze najlepsze lokale-znów ironia, przy nim często u niej spotykana.
-Dobra, to ja ci wybiorę!-wyszedł z samochodu i po chwili wrócił z trzema torbami wypełnionymi jedzeniem dla co najmniej pięciu osób.
-Ja tego nie zjem!-odparła gdy już zapiął pas. On podał jej tylko jedna z nich a dwie inne rzucił na tylne siedzenie.
-Ty masz tylko jedną, smacznego-powiedział i ruszyli do kina, nareszcie. Olimpia zjadła całą zawartość torby w mgnieniu oka, zrobiło się jej niedobrze. Nie lubiła jadać w McDonaldzie ale dziś nie miała wyboru.
Wysiedli z samochodu pod kinem i weszli do środka.
-Co do..-zaczęła dziewczyna.
-To ja was żegnam! Michał nie odstaw jej później niż około dziesiątej rano!-Kamil wsiadł do samochodu Olimpii i ruszył, nie spoglądając nawet na wyraz twarzy przyjaciółki.
-Też nie widziałem!-obronił się.
-Zabiję go!-powiedziała, ruszając w stronę sali na której odbywał się seans.
-Pomogę ci.
Podążył za nią i chwycił za rękę, ona wyrwała się z jego uścisku. Gdy poczuła jego dotyk lekko zadrżała. On widząc na jej rękach gęsia skórkę, uśmiechnął się do siebie i pogładził ją po dłoni.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz