piątek, 29 marca 2013

Epilog

Stał przed drzwiami jakby zobaczył ducha. Była piękna, włosy miała splecione w warkocza zwiniętego, lekko niechlujnie. Miała na sobie kremową sukienkę sięgającą do połowy ud z ukrytymi pod czekoladowym bolerkiem ramionami. 
-Pięknie wyglądasz-szepnął jej do ucha wchodząc do lokalu, który wynajął na dzisiejszy wieczór klub. Nie mając wątpliwości że wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę  Michał podjął ten krok. Objął ja i pocałował namiętnie. Ona oddała się temu pocałunkowi, bez względnego sprzeciwu. Widzący to Kamil, był z siebie dumy. Ponieważ gdyby nie one, w tej chwili nie byliby tu razem a Michał na pewno by jej nie całował. Olimpia odsunęła się lekko, ponieważ przytłaczały ją spojrzenia wszystkich gapiów.
-Nie teraz-powiedziała stanowczo i lekko się zaczerwieniła, spoglądając mu w oczy. Pociągnął ją za sobą i dosiadł się do stolika, przy którym siedzieli Kamil i jego partnerka. Według której Olimpia wygląda, jakby była wyciągnięta z jakiegoś szpitala. Zabawa dla Olimpii, ciągnęła się niemiłosiernie. Gdy już była odpowiednia pora na wyjście, dziewczyna szepnęła coś do ucha Michałowi i żegnając się oboje, wyszli wspólnie z lokalu. Ciężko było mu spoglądać przed siebie, kątem oka ciągle haczył jej osobę. Dotknął swojej prawej kieszeni marynarki i wiedział, że musi ją o to zapytać. Gdy doszli już pod swój blok weszli pod mieszkanie, Olimpia nie potrafiła znaleźć kluczy i wiedziała że to znów sprawka Kamila. Była zbyt zmęczona aby wyżyć się na kimkolwiek, więc gdy została wpuszczona do mieszkania Michała, opadła na kanapę i gapiła się niemo w okno. On usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
-Wiesz że to właśnie tak powinno wyglądać?-zapytał i spojrzał jej w oczy. Ona chcąc uniknąć tego spojrzenia, przez które wszystko może się zepsuć nadal wpatrywała się w okno. Michał nie lubił gdy ktoś go lekceważył. A najgorszą dla niego rzeczą było to, że ona go lekceważyła. To wszystko co teraz się działo było dla obojga złe. Jednak ona czuła się przy nim swobodnie.
-Mogę prosić cię o coś do picia?-zapytała cicho, ledwie słyszalnie.
-Jasne, na co masz ochotę?-zapytał i podszedł do barku-może wino?
-Może być.
Nalał dla siebie i dla niej. Upiła łyk i ściągnęła bolerko. Nie czuła się wygodnie w sukience. Wiedziała, że nim wróci Kamil ona zdąży zasnąć. Spojrzała na Michała, który szeroko się do niej uśmiechnął, ona nie mogła nie odwzajemnić uśmiechu. Michał zbliżył się do niej i pocałował ją delikatnie w policzek. Gdy poczuła jego usta zaczerwieniła się, mężczyzna widząc to uśmiechnął się triumfalnie. Jeździł ręką po jej szyi a ona wtuliła się w niego. Siedzieli tak w ciszy, którą zagłuszały tylko ich oddechy. W końcu on zdobył się na odwagę. Wstał, wyciągnął brązowe pudełko ze złotym logo APART. Uklęknął przed nią.
-Nie rób tego, proszę-szepnęła cicho a do jej oczu napłynęły łzy, szczęścia.
-Olimpio Blur, wyjdziesz za mnie?-zapytał i otworzył pudełeczko, w którym widniał piękny złoty pierścionek z białym diamentem w kształcie serca. Ona wpiła się w jego usta wytrącając z jego rąk pierścionek. Gdy odrywa się od niego widzi minę zaskoczonego Michała.
-Tak-powiedziała i znów zaczęła go zachłannie całować. On oderwał się od niej, zabierając pierścionek. Włożył go na jej palec i szepnął kocham cię, ona szepnęła cicho ja ciebie też kocham. Oni pasowali do siebie idealnie. Tak jak niejedna para by o tym marzyła.

Koniec. Nie miałam serca zakończyć tego inaczej a zakończyć to w końcu musiałam. Ten blog jest kolejnym sentymentem, z którym będę miała trudność się rozstać. Za niedługo możliwe że pojawi się coś nowego ale nie do końca jestem pewna.  

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 13: Wierny przypadek cholernej pomyłki


Nie można wierzyć w to że istnieje przypadek. Ponieważ przypadek to tak naprawdę synonim słowa przeznaczenie w życiu. Jeśli ktoś powie że spotkał kogoś przez przypadek to oznacza to tylko jedno to musi być przeznaczenie! Niektórzy nie mają szczęścia do nie przypadków i nie przeznaczenia. Po prostu wcina się pomiędzy życie a przeznaczenie los i pech. Wtedy wszystko wywraca się do góry nogami i powoduje tylko nadmierną kłopotliwość.
-Nie, nie, nie! Czemu? Dlaczego zawsze ja!-właśnie to w duchu wykrzykiwała brunetka gdy obróciła się rano na drugi bok a obok niej leżał, ten sam wstrętny i niesamowicie przystojny mężczyzna którego widziała bardzo często gdy wychodziła do pracy, gdy była w pracy, gdy wychodziła z pracy i gdy wchodziła do swojego mieszkania. Nie mogła uwierzyć że ma tak strasznego przyjaciela, który wszystko zaplanował tak aby została w punkcie wyjścia czyli dokładnie tam gdzie teraz się znajduje.
Cichutko wstała i zakładała swoje ubrania które były porozrzucane po całej sypialni. Nie czekając ani chwili dłużej, zgarnęła resztę swoich rzeczy i uciekła do swojego mieszkania nie zakładając, nawet swoich butów.
-Proszę, proszę. Widać randka się udała-zaśmiał się Kamil gdy usłyszał jak jego przyjaciółka trzaska mocno drzwiami.
-Kamil, jeszcze raz wtrącisz się do mojego życia prywatnego a co dopiero seksualnego to ci tego nie daruje! I co ja mam mu teraz powiedzieć? Jak ja mam mu spojrzeć w oczy! Człowieku, zabiję cię kiedyś!-wyrwała z jego rąk kubek gorącej kawy i zamknęła się w swoim pokoju.
-Jak było?-zapytał dławiąc się śmiechem, nie dostał przez długi czas odpowiedzi. Ona sama nie wiedziała co ma powiedzieć
-Nie pamiętam! To znaczy, co cię to w ogóle interesuje?- teraz oboje byli pewni że całe ich osiedle ich słyszało. Jedyną zagadką jak dla niej istniała w tej chwili było to czy on jej po prostu nie wykorzystał, bo przecież on był trzeźwy a ona upita jak nigdy.
-Nie idziesz do pracy?-usłyszała głos przyjaciela zza drzwi.
-Wzięłam wolne-warknęła i zakładając słuchawki odpłynęła aż do chwili gdy jej telefon w kieszeni za wibrował. Otworzyła SMS od nieznanego numeru:
Dlaczego tak uciekłaś? Nie ładnie.
 Chciałem zapytać czy na tą sobotnią imprezę pójdziesz ze mną?-Michał
-Kamil!-krzyknęła.
-Czego?-usłyszała wyraźną odpowiedz.
-W sobotę w pracy mam imprezę, idziesz ze mną?-wiedziała że się zgodzi, w końcu to jej najlepszy przyjaciel nie mógłby jej wystawić.
-Nie! Idę z taką jedną Anetą, koleżanką Michała- po tych słowach umarła. Wiedziała że on zrobił to specjalnie, w końcu dobijanie jej to jego dziedzina z którą powinien dostać Oskara. On wiedział że postępując tak, dosłownie igra z ogniem. Ale zbyt mu na niej zależało aby zrezygnować.
SMS:
Dobra. Ale wiem co zrobiłeś i nie ujdzie ci to płazem! -Olimpia

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 12: Narażając się na nieustanną śmierć

-Słucham?-powiedział, patrząc zdziwiony na roześmianą dziewczynę.
-Ostatnio mnie unikasz, prawie w ogóle się do mnie nie odzywasz. Nie chcesz mnie widzieć, problemem jest to że jesteś zazdrosny!-uśmiechnęła się i zaczęła szukać kluczy od mieszkania.
-Nie jestem zazdrosny. Nie mamy kiedy gadać i ja i ty pracujemy więc wiesz-odpowiedział po chwili zastanowienia, na jego twarzy widać było zakłopotanie.
-Kamil to tylko mój najlepszy przyjaciel, znam go od paru lat. On zawsze mnie wspierał, pomagał mi wyjść z kłopotów. Jak go zobaczyłam to byłam po prostu szczęśliwa, nie widziałam go od bardzo dawna. Nie wiąże z nim żadnej przyszłości, ponieważ wiemy oboje że to by nigdy nie wyszło a nie chcemy zepsuć naszej przyjaźni-Michałowi tak jakby ulżyło. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Olimpie  z lekko wymuszonym uśmiechem, ale jakaś część tego uśmiechu była szczera.
-I tak nie byłem zazdrosny, nie miałem czasu i tyle!-wysiedli z samochodu i w ciszy, zwykłej ciszy poszli do swoich mieszkań.
-No nareszcie! Pakuj się kotku, idziemy do kina!-krzyknął Kamil, gdy Olimpia przekroczyła próg mieszkania-wiesz ile na ciebie czekam? Idź się szykuj, zakupy zostaw na blacie w kuchni a ja zaraz wracam!
-Ale dopiero co wróciłam, jestem głodna-protestowała niestety chłopak wyrwał jej zakupy z rąk i postawił wszystko w kuchni.
-Zjesz w drodze! Pośpiesz się.
Olimpia skierowała się do łazienki gdzie tylko się odświeżyła, następnie skierowała się do swojego pokoju i po szybkim przeglądzie szafy, założyła czarne spodnie, zwykłą koszulkę i jej ulubiony żakiecik. Kamila wciąż nie było więc korzystając z okazji, postanowiła coś przegryść. Wyjęła z reklamówek wszystko i wybrała serek. Po kilku minutach do domu wrócił uśmiechnięty Kamil.
-No i ja się spóźniłam?-powiedziała z ironią.
-Tak, tak. Nie gadaj tylko chodź-zabrał kurtkę i pociągnął Olimpię za rękę.
Po piętnastu minutach byli pod McDonaldem.
-Na co masz ochotę?-zapytał.
-Obojętnie byle coś smacznego, wybierasz jak zawsze najlepsze lokale-znów ironia, przy nim często u niej spotykana.
-Dobra, to ja ci wybiorę!-wyszedł z samochodu i po chwili wrócił z trzema torbami wypełnionymi jedzeniem dla co najmniej pięciu osób.
-Ja tego nie zjem!-odparła gdy już zapiął pas. On podał jej tylko jedna z nich a dwie inne rzucił na tylne siedzenie.
-Ty masz tylko jedną, smacznego-powiedział i ruszyli do kina, nareszcie. Olimpia zjadła całą zawartość torby w mgnieniu oka, zrobiło się jej niedobrze. Nie lubiła jadać w McDonaldzie ale dziś nie miała wyboru.
Wysiedli z samochodu pod kinem i weszli do środka.
-Co do..-zaczęła dziewczyna.
-To ja was żegnam! Michał nie odstaw jej później niż około dziesiątej rano!-Kamil wsiadł do samochodu Olimpii i ruszył, nie spoglądając nawet na wyraz twarzy przyjaciółki.
-Też nie widziałem!-obronił się.
-Zabiję go!-powiedziała, ruszając w stronę sali na której odbywał się seans.
-Pomogę ci.
Podążył za nią i chwycił za rękę, ona wyrwała się z jego uścisku. Gdy poczuła jego dotyk lekko zadrżała. On widząc na jej rękach gęsia skórkę, uśmiechnął się do siebie i pogładził ją po dłoni.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 11: I tak delikatnie i subtelnie

Wstała i rozejrzała się wokół. Jego nie było, w myślach błagała aby to nie był sen. Usłyszała jak, któreś z drzwi się otwierają.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić-odparł a ona spojrzała za siebie. Stał tam, owinięty jedynie w ręcznik.
-Nic się nie stało, właściwie to mnie nie obudziłeś, sama się obudziłam. Wiesz, która godzina?-zapytała i rozejrzała się wokół.
-Za chwilę wybije ósma.
-Co? Ja teraz powinnam być w pracy, o nie spóźnię się!-zerwała się z kanapy i w panice wbiegła do swojego pokoju. Szybko się ubrała, umyła i zrobiła lekki makijaż, pożegnała się z Kamilem i czym prędzej wyszła, biegiem do swojego samochodu.
Po kilku minutach była pod halą. Wbiegła po schodach na korytarz, który prowadził do jej biura.
Siedziała już przed biurkiem czwartą godzinę, zajmując się ostatnim stosem formularzy, które miała wypełnić  każdy z osobna, każdy z innymi danymi siatkarzy. Minęła szósta godzina, nareszcie była wolna. Postanowiła przed powrotem zrobić zakupy, ponieważ znając Kamila lodówka już świeci pustkami. Wsiadła do swojego samochodu, odjechała spod hali i skierowała się do sklepu, który był na ich osiedlu. Po kilku minutach dojechała, wzięła tylko portfel i zamknęła samochód. Gdy weszła, przy ladzie zobaczyła Michała, nieco przygnębionego, nie odpowiadał nawet flirty kasjerki. Stanęła za nim.
-Hej, Michał-uśmiechnęła się, on odwrócił się i niechętnie kiwnął głową. Nie wiedziała o co mu chodzi, nie zamierzała się więc starać, zabrała koszyk i zaczęła robić zakupy. Gdy doszła do lady, z koszyka prawie się sypało, był cały pełny. Zapłaciła i włożyła wszystko do toreb, które dokupiła. Wyszła ze sklepu.
-Pomóc?-zapytał, znajomy jej głos.
-Jasne, ale jestem samochodem, mogę cię powieść-powiedziała i wskazała głową na samochód. On zabrał jej torby i wpakował na tylne siedzenie. Wsiedli oboje do samochodu, jechali ten kawałek w błogiej ciszy, który ją krępował. pierwszy raz, jej najlepszy przyjaciel czyli cisza, ją krępował. Spojrzała na niego kątem oka, tak aby nie zauważył. Po chwili on odezwał się.
-Jak ci się mieszka z Kamilem?-zapytał a jego imię wymówił z lekką odrazą.
-To cię boli!-zaśmiała się i skręciła w miejsce, które było wolne przed ich blokiem.

czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 10: Przyjaźń przeszłości, niepewność teraźniejszości

Weszła do swojego mieszkania i poszła zrobić ich ulubioną herbatę miętową. Kamil siedział w salonie na kanapie, wpatrując się przez drzwi w każdy jej ruch. Przyszła z dwoma kubkami herbaty i ciasteczkami. 
-Co cię do mnie sprowadza?-zapytała z uśmiechem, pociągając łyk gorącej herbaty. 
-Wiesz, dokładnie tutaj, ty. Stęskniłem się, nie dawałaś znaku życia. Postanowiłem cię odwiedzić i sprawdzić co u ciebie. Wiele się zmieniło. Twój ojciec, chodzi na odwyk, Patryk zaręczył się z Alicja i maja już dziecko-uśmiechnął się sam do siebie i kontynuował-to on, nazywa się Aleksander, miły brzdąc. A tak, odszedłem od tematu, nie masz nic przeciwko że posiedzę u ciebie z tydzień? No może dwa, nie więcej, chce się tobą trochę zaopiekować po ostatnim incydencie z Kubą. Słyszałem od jego kumpla, który niedawno powiedział to chłopakom ze swojej pracy, a z racji iż koleguję się z jednym z nich tak się właśnie dowiedziałem. 
-Jasne! Cieszę się, że się wprowadzisz! A Kuba to już przeszłość, raczej już tutaj nie wróci-uśmiechnęła się i sięgnęła po ciasteczko, lecz on chwycił ją za rękę. 
-Nie, najpierw mów. Co to był za sąsiad?-znacząco poruszył brwiami, a ona uderzyła go lekko w ramię. 
-Sąsiad to sąsiad! Ty, mój drogi jesteś jak zwykle w błędzie.
-Daj spokój, widziałem jak na ciebie patrzy. Ale ty na niego trochę chłodno, ale jak to się mówi, kto się czubi ten się lubi, prawda?-zaczęła go obkładać poduszkami, jak za dawnych czasów. 
-Jest fajny, ale nachalny. Lubię go, ale czasami mam ochotę go zabić! Dziś mnie, bezczelny pocałował! Próbowałam go uwolnić,od stada napalonych fanek, a on nadstawił policzek, pomyślałam co mi szkodzi. Gdy już miałam go pocałować, odwrócił się i trafiłam na jego usta-przerwała ponieważ Kamil wybuchnął, nieopanowanym, głośnym śmiechem. 
-Sprytny jest, nie wpadłbym na to. A wpadam na różne głupie rzeczy-powiedział dusząc się ze śmiechu. 
-To było okropne-tupnęła nogą o podłogę. 
-A jak się czułaś, przez te kilka sekund, gdy dotknęłaś jego ust?-ucichła, zamurowało ją. Nie wiedziała co powiedzieć, właściwie czuła się wtedy inaczej, niż gdy była z Kubą.
-Ja z nim pracuje! To tylko sąsiad lub ewentualnie kolega z pracy. Z tego nic nie będzie i koniec tematu!-burknęła głośnym tonem.
-Czyli jednak coś poczułaś..-przybliżył się do niej i objął ją-oj mała. Z ciebie to dalej dziecko..
-A z ciebie dalej taki idiota..

wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 9: Z nienawiści stała się radość nie zadość

Czekała na niego pod swoim samochodem, które wcześniej przywiózł. Ile można czekać na mężczyznę, chyba obalił stereotyp czekania dłużej na kobiety. Co za filozofia wyjść z basenu, opłukać się, przebrać, wysuszyć włosy, ubrać resztę i wyjść?
Wyszedł, wokół niego było mnóstwo małolat, które rzucały się do niego po autograf. Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem, zlitowała się. Niech zna jej łaskę, następnym razem on musi zrobić coś dla niej. Powędrowała w jego stronę, przebiła się przez tłum napalonych nastolatek.
-Kochanie, chodźmy. Wiesz że musimy zdążyć przed przyjazdem gości-powiedziała i chwyciła go za rękę. Dziewczyny, wszystkie, spojrzały na nią spod byka i chciały ją zabić. On nadstawił policzek, aby reszta zbiorowiska już od niego odeszła. Zbliżyła się do niego, jej usta były zaledwie kilka milimetrów od jego policzka. Wtedy on odwrócił się, zamiast jej usta na jego policzku, jej usta były na jego ustach. Miała ochotę go zabić. Oderwała się jak najszybciej, chytrze to rozegrał. Zdenerwowana wsiadła do samochodu i starała się jak najlżej zamknąć drzwi, ale niezbyt jej się to udało. Czekała na niego, ponieważ wiedziała, że nie może go tutaj zostawić. To byłoby nieuprzejme a ona była uprzejma. Jednakże kiedyś, ona będzie miała już dość i nie zlituje się nad nim, nawet gdyby miał umierać w najokrutniejszych mękach. Wsiadł do samochodu, uśmiechał się jak jeszcze nigdy.
-I z czego się tak cieszysz?-warknęła zapalając samochód, miała ochotę go wyrzucić, zabić, znowu.
-Wiesz z moich zazdrosnych fanek, w końcu chyba żadna niczego nie przeoczyła-powiedział i włożył swoje okulary. Włączyła radio, tak aby nie słyszała jego serca, jego oddechu, żeby nie słyszała żadnego ruchu, który on śmiał wykonywać.
Dojechali pod ich blok. Zamknęła samochód i weszła do bloku przez drzwi, które otworzył jej sąsiad, jak na gentelmena przystało.
-Nie miałem okazji podziękować za podwózkę, no i sama wiesz co.
-Tak ja nie miałam ochoty podziękować za sam wiesz co-doszła pod swoje drzwi i stanęła jak wryta-Kamil!
Krzyknęła jak poparzona i wskoczyła na blondyna, który stał pod jej mieszkaniem.
-Hej, mała-powiedział tuląc ją i obracając jak małe dziecko.
-Co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś?-powiedziała na jednym wdechu, niesamowicie podniecona-zresztą nieważne, tęskniłam! Nawet nie wiesz jak bardzo!
-Ja też tęskniłem, mała-odparł biorąc głęboki wdech po czym dodał-Cześć, jestem Kamil.
-Cześć, Michał. Sąsiad-skinął na mieszkanie który leży na przeciw. Olimpia spojrzała na Michała chłodno, otwarła swoje mieszkanie i zaprosiła Kamila.
-Zaczekaj sekundę, weź swoje rzeczy i wejdź-kiwnęła na jego torbę, dosyć obszerną, Kamil posłuchał jej i wszedł do mieszkania, gdy zniknął Olimpia dokończyła-mógłbyś mi oddać klucze na czas nieokreślony? Wiesz, Kamil trochę u mnie zostanie.
-Jasne-powiedział lekko przybity, wyjmując klucze z kieszeni kurtki i podając je-cześć.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 8: Świat ponad bezbłędny


Dla niej papieros był, czymś co pomagało jej się odstresować. Tak, to brzmi banalnie. Jednak gdy paliła, nie myślała o problemach, pracy, przeszłości. Po prostu skupiała się na nim i analizowała jego reakcję bo każdym zaciągnięciu. Kiedyś przysięgała sobie, że nigdy nie będzie siebie niszczyć. Niestety, los jej kiedyś nie sprzyjał, problemy przyciągała jak magnes. Nie było innego wyjścia dla niej, tylko papieros i alkohol. Pogrążała się w to ale w końcu, ktoś jej pomógł. I dzięki tej osobie, ona teraz może normalnie żyć, chociaż czasami musi zrobić to co kiedyś.
-Zakaz palenia!-dobiegł ją, barwny głos mężczyzny. Który, był najgorszym koszmarem jaki mogła sobie wyobrazić.
-Naprawdę? Jak daleko mam uciec, żeby cię nie spotkać!-wstała i odwróciła się, nie stał tam sam, był z kolegą. Nawet, całkiem przystojnym kolegą- Dobry wieczór.
-Cześć-zagadnął uśmiechnięty Łasko- pani menager, z nim mieszka tak?
-Nie, jesteśmy tylko sąsiadami-odezwał się za nią Michał.
-Chyba, chciałeś powiedzieć AŻ,sąsiadami-dogryzła-powiedz mi dlaczego jesteś akurat na tym basenie, akurat o tej porze?-warknęła na niego i dopalając papierosa, wyrzuciła go.
-A no wiesz, znalazłem karteczkę. A tak po za tym to trzymaj-odparł, po czym szybko rzucił jej kluczyki-gdy wyjeżdżałem po Michała przyjechał facet z twoim samochodem. Więc on stoi o tam-wskazał na prawo gdzie stał jej najukochańszy wóz.
-Dziękuję, wybaczcie ale mam teraz zamiar trochę popływać-wyminęła ich i zniknęła za drzwiami basenu.
-Stary, nie licz na to-Łasko spojrzał na Michała, który był nadzwyczaj uśmiechnięty.
-Ale na co? To tylko moja sąsiadka, zresztą wiesz. Dopiero wchodzimy na ten basen a ona wcale nie jest taka twarda jaką gra. Uwierz-obaj wyciągnęli swoje torby treningowe z samochodu Łasko i weszli na basen-Po za tym, ty jechałeś samochodem, twoim. Olimpia nie będzie miała nic przeciwko jeżeli, się z nią zabiorę, przecież mieszkamy obok siebie.
-Mówię ci, ty będziesz miał z nią spore kłopoty, i tak ci się to nie uda!-zaśmiali się głośno i poszli do szatni.
Pływała, czuła się nieziemsko orzeźwiona. Dawno nie pływała, a kiedyś tak bardzo to lubiła a wręcz kochała. Jej spokój, zakłócił skok na bobę. Ta sama osoba, która czasami sprawiała, że się może się uśmiechnąć, teraz sprawiała jej ponury nastrój do końca dnia. Ona lubiła błogi spokój, który czasami był zakłócony, jej ulubionym kawałkiem piosenki. On uwielbiał hałas, który sam sprawiał aby tylko się z nią móc drażnić. Oni zagłębieni w świecie zbyt enigmatycznym, aby mogli bardziej odważnie przyciągnąć siebie, zamyśleni na sposób jaki si do siebie zbliżą, lecz pomijają właściwe i banalne detale.