wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 13: Wierny przypadek cholernej pomyłki


Nie można wierzyć w to że istnieje przypadek. Ponieważ przypadek to tak naprawdę synonim słowa przeznaczenie w życiu. Jeśli ktoś powie że spotkał kogoś przez przypadek to oznacza to tylko jedno to musi być przeznaczenie! Niektórzy nie mają szczęścia do nie przypadków i nie przeznaczenia. Po prostu wcina się pomiędzy życie a przeznaczenie los i pech. Wtedy wszystko wywraca się do góry nogami i powoduje tylko nadmierną kłopotliwość.
-Nie, nie, nie! Czemu? Dlaczego zawsze ja!-właśnie to w duchu wykrzykiwała brunetka gdy obróciła się rano na drugi bok a obok niej leżał, ten sam wstrętny i niesamowicie przystojny mężczyzna którego widziała bardzo często gdy wychodziła do pracy, gdy była w pracy, gdy wychodziła z pracy i gdy wchodziła do swojego mieszkania. Nie mogła uwierzyć że ma tak strasznego przyjaciela, który wszystko zaplanował tak aby została w punkcie wyjścia czyli dokładnie tam gdzie teraz się znajduje.
Cichutko wstała i zakładała swoje ubrania które były porozrzucane po całej sypialni. Nie czekając ani chwili dłużej, zgarnęła resztę swoich rzeczy i uciekła do swojego mieszkania nie zakładając, nawet swoich butów.
-Proszę, proszę. Widać randka się udała-zaśmiał się Kamil gdy usłyszał jak jego przyjaciółka trzaska mocno drzwiami.
-Kamil, jeszcze raz wtrącisz się do mojego życia prywatnego a co dopiero seksualnego to ci tego nie daruje! I co ja mam mu teraz powiedzieć? Jak ja mam mu spojrzeć w oczy! Człowieku, zabiję cię kiedyś!-wyrwała z jego rąk kubek gorącej kawy i zamknęła się w swoim pokoju.
-Jak było?-zapytał dławiąc się śmiechem, nie dostał przez długi czas odpowiedzi. Ona sama nie wiedziała co ma powiedzieć
-Nie pamiętam! To znaczy, co cię to w ogóle interesuje?- teraz oboje byli pewni że całe ich osiedle ich słyszało. Jedyną zagadką jak dla niej istniała w tej chwili było to czy on jej po prostu nie wykorzystał, bo przecież on był trzeźwy a ona upita jak nigdy.
-Nie idziesz do pracy?-usłyszała głos przyjaciela zza drzwi.
-Wzięłam wolne-warknęła i zakładając słuchawki odpłynęła aż do chwili gdy jej telefon w kieszeni za wibrował. Otworzyła SMS od nieznanego numeru:
Dlaczego tak uciekłaś? Nie ładnie.
 Chciałem zapytać czy na tą sobotnią imprezę pójdziesz ze mną?-Michał
-Kamil!-krzyknęła.
-Czego?-usłyszała wyraźną odpowiedz.
-W sobotę w pracy mam imprezę, idziesz ze mną?-wiedziała że się zgodzi, w końcu to jej najlepszy przyjaciel nie mógłby jej wystawić.
-Nie! Idę z taką jedną Anetą, koleżanką Michała- po tych słowach umarła. Wiedziała że on zrobił to specjalnie, w końcu dobijanie jej to jego dziedzina z którą powinien dostać Oskara. On wiedział że postępując tak, dosłownie igra z ogniem. Ale zbyt mu na niej zależało aby zrezygnować.
SMS:
Dobra. Ale wiem co zrobiłeś i nie ujdzie ci to płazem! -Olimpia

wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 12: Narażając się na nieustanną śmierć

-Słucham?-powiedział, patrząc zdziwiony na roześmianą dziewczynę.
-Ostatnio mnie unikasz, prawie w ogóle się do mnie nie odzywasz. Nie chcesz mnie widzieć, problemem jest to że jesteś zazdrosny!-uśmiechnęła się i zaczęła szukać kluczy od mieszkania.
-Nie jestem zazdrosny. Nie mamy kiedy gadać i ja i ty pracujemy więc wiesz-odpowiedział po chwili zastanowienia, na jego twarzy widać było zakłopotanie.
-Kamil to tylko mój najlepszy przyjaciel, znam go od paru lat. On zawsze mnie wspierał, pomagał mi wyjść z kłopotów. Jak go zobaczyłam to byłam po prostu szczęśliwa, nie widziałam go od bardzo dawna. Nie wiąże z nim żadnej przyszłości, ponieważ wiemy oboje że to by nigdy nie wyszło a nie chcemy zepsuć naszej przyjaźni-Michałowi tak jakby ulżyło. Wziął głęboki wdech i spojrzał na Olimpie  z lekko wymuszonym uśmiechem, ale jakaś część tego uśmiechu była szczera.
-I tak nie byłem zazdrosny, nie miałem czasu i tyle!-wysiedli z samochodu i w ciszy, zwykłej ciszy poszli do swoich mieszkań.
-No nareszcie! Pakuj się kotku, idziemy do kina!-krzyknął Kamil, gdy Olimpia przekroczyła próg mieszkania-wiesz ile na ciebie czekam? Idź się szykuj, zakupy zostaw na blacie w kuchni a ja zaraz wracam!
-Ale dopiero co wróciłam, jestem głodna-protestowała niestety chłopak wyrwał jej zakupy z rąk i postawił wszystko w kuchni.
-Zjesz w drodze! Pośpiesz się.
Olimpia skierowała się do łazienki gdzie tylko się odświeżyła, następnie skierowała się do swojego pokoju i po szybkim przeglądzie szafy, założyła czarne spodnie, zwykłą koszulkę i jej ulubiony żakiecik. Kamila wciąż nie było więc korzystając z okazji, postanowiła coś przegryść. Wyjęła z reklamówek wszystko i wybrała serek. Po kilku minutach do domu wrócił uśmiechnięty Kamil.
-No i ja się spóźniłam?-powiedziała z ironią.
-Tak, tak. Nie gadaj tylko chodź-zabrał kurtkę i pociągnął Olimpię za rękę.
Po piętnastu minutach byli pod McDonaldem.
-Na co masz ochotę?-zapytał.
-Obojętnie byle coś smacznego, wybierasz jak zawsze najlepsze lokale-znów ironia, przy nim często u niej spotykana.
-Dobra, to ja ci wybiorę!-wyszedł z samochodu i po chwili wrócił z trzema torbami wypełnionymi jedzeniem dla co najmniej pięciu osób.
-Ja tego nie zjem!-odparła gdy już zapiął pas. On podał jej tylko jedna z nich a dwie inne rzucił na tylne siedzenie.
-Ty masz tylko jedną, smacznego-powiedział i ruszyli do kina, nareszcie. Olimpia zjadła całą zawartość torby w mgnieniu oka, zrobiło się jej niedobrze. Nie lubiła jadać w McDonaldzie ale dziś nie miała wyboru.
Wysiedli z samochodu pod kinem i weszli do środka.
-Co do..-zaczęła dziewczyna.
-To ja was żegnam! Michał nie odstaw jej później niż około dziesiątej rano!-Kamil wsiadł do samochodu Olimpii i ruszył, nie spoglądając nawet na wyraz twarzy przyjaciółki.
-Też nie widziałem!-obronił się.
-Zabiję go!-powiedziała, ruszając w stronę sali na której odbywał się seans.
-Pomogę ci.
Podążył za nią i chwycił za rękę, ona wyrwała się z jego uścisku. Gdy poczuła jego dotyk lekko zadrżała. On widząc na jej rękach gęsia skórkę, uśmiechnął się do siebie i pogładził ją po dłoni.

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 11: I tak delikatnie i subtelnie

Wstała i rozejrzała się wokół. Jego nie było, w myślach błagała aby to nie był sen. Usłyszała jak, któreś z drzwi się otwierają.
-Przepraszam, nie chciałem cię obudzić-odparł a ona spojrzała za siebie. Stał tam, owinięty jedynie w ręcznik.
-Nic się nie stało, właściwie to mnie nie obudziłeś, sama się obudziłam. Wiesz, która godzina?-zapytała i rozejrzała się wokół.
-Za chwilę wybije ósma.
-Co? Ja teraz powinnam być w pracy, o nie spóźnię się!-zerwała się z kanapy i w panice wbiegła do swojego pokoju. Szybko się ubrała, umyła i zrobiła lekki makijaż, pożegnała się z Kamilem i czym prędzej wyszła, biegiem do swojego samochodu.
Po kilku minutach była pod halą. Wbiegła po schodach na korytarz, który prowadził do jej biura.
Siedziała już przed biurkiem czwartą godzinę, zajmując się ostatnim stosem formularzy, które miała wypełnić  każdy z osobna, każdy z innymi danymi siatkarzy. Minęła szósta godzina, nareszcie była wolna. Postanowiła przed powrotem zrobić zakupy, ponieważ znając Kamila lodówka już świeci pustkami. Wsiadła do swojego samochodu, odjechała spod hali i skierowała się do sklepu, który był na ich osiedlu. Po kilku minutach dojechała, wzięła tylko portfel i zamknęła samochód. Gdy weszła, przy ladzie zobaczyła Michała, nieco przygnębionego, nie odpowiadał nawet flirty kasjerki. Stanęła za nim.
-Hej, Michał-uśmiechnęła się, on odwrócił się i niechętnie kiwnął głową. Nie wiedziała o co mu chodzi, nie zamierzała się więc starać, zabrała koszyk i zaczęła robić zakupy. Gdy doszła do lady, z koszyka prawie się sypało, był cały pełny. Zapłaciła i włożyła wszystko do toreb, które dokupiła. Wyszła ze sklepu.
-Pomóc?-zapytał, znajomy jej głos.
-Jasne, ale jestem samochodem, mogę cię powieść-powiedziała i wskazała głową na samochód. On zabrał jej torby i wpakował na tylne siedzenie. Wsiedli oboje do samochodu, jechali ten kawałek w błogiej ciszy, który ją krępował. pierwszy raz, jej najlepszy przyjaciel czyli cisza, ją krępował. Spojrzała na niego kątem oka, tak aby nie zauważył. Po chwili on odezwał się.
-Jak ci się mieszka z Kamilem?-zapytał a jego imię wymówił z lekką odrazą.
-To cię boli!-zaśmiała się i skręciła w miejsce, które było wolne przed ich blokiem.